SENSACJA CHWILI!
Zaczynam dzisiaj nową serię wpisów, w których będę stała się w ramach swoich skromnych możliwości przybliżyć Wam jak wygląda #detalwmiescie oglądany moimi oczami.
Bazą będzie wybór historycznych zdjęć Łodzi z zasobów Polony, Narodowego Archiwum Cyfrowego i innych wirtualnych mediatek. Od kilku miesięcy ćwiczę się w wypatrywaniu na fotografiach tego, co umyka przy szybkim oglądaniu; mam nadzieję, że razem ze mną rozsmakujecie się w rozbieraniu zdjęć na szczegóły (nie)widoczne na pierwszym, drugim, a czasem najdalszym planie.
Na pewno wspólnie odkryjemy niejeden drobiazg wzbogacający zarówno nas jako obserwatorów, jak i wiedzę o historii i tożsamości naszego miasta. Dodatkowe materiały, takie jak linki, grafiki i zdjęcia, umieszczam w komentarzach – zachęcam do dzielenia się swoimi materiałami i obserwacjami.
W chwili, gdy znalazłam pocztówkę z pawilonem Koła Śmiechu na terenie Wystawy Rzemieślniczo-Przemysłowej w Łodzi, wiedziałam, że to od niej chcę zacząć. Wystawa odbywała się w wakacje 1912 r. na terenie Parku Staszica, pomiędzy współczesnymi ul. Jaracza i ul. Narutowicza. Pawilon zwrócił moją uwagę nie tylko charakterystycznym, wielobocznym obrysem budynku, ale przede wszystkim napisami i malaturami na elewacji.
Po obu stronach wejścia widać namalowane karykaturalne twarze. Pierwsza gęba (2), wyglądająca na zbiega z warnerbrosowskiej kreskówki, przyciąga wzrok wydatnymi ustami, w których zdają się migotać dwa niemal zagasłe ogniki zębów; druga (6), z fryzurą „w ząbek”, szczerzy się spod długiego, ciemnego wąsa przepastnym, niemal bezzębnym uśmiechem. Wejście na koło śmiechu kosztowało 20 kopiejek – tyle co dwa banany.
Twarzom towarzyszy namalowana, tajemnicza, nieco skryta za drzewem sylwetka elegancko ubranego mężczyzny (5). Tors przecina szarfa z napisem kończącym się na literę „E”. Postać trzyma coś w dłoniach, jednak nie można ustalić co dokładnie. Ten akcent wydaje się psuć symetrię kompozycji, jednak to pozór – za drzewem w donicy z drugiej strony wejścia widać cień postaci, zwróconej twarzą do lepiej wyeksponowanego eleganta. Tożsamość zadrzewnej pozostaje jednak zagadką.
Napisy na elewacji wykonane są aż trzema różnymi krojami pisma (10) – szeryfowym na górze (w języku rosyjskim i niemieckim) i dwoma bezszeryfowymi poniżej; najbardziej fantazyjne pozostaje „KOŁO ŚMIECHU”, o lekkiej, giętej, nowoczesnej formie, która idealnie sprawdziłaby się w projekcie neonu.
Warto przyjrzeć się dłużej drzwiom wejściowym (4). Przeszklenia w obu skrzydłach zostały zasłonięte zwielokrotnioną reprodukcją zdjęcia lub obrazu; z tła wybija się sylwetka kobiety w jasnej sukni i kapeluszu, z wysoko wzniesionymi ramionami, promieniująca joie de vivre. Obok niej siedzi ubrany w ciemny garnitur i jasną koszulę mężczyzna w kapeluszu, którego entuzjazm wobec życia wydaje się nieco bardziej powściągliwy.
Skoro przestrzeń wystawy – nie mogło zabraknąć reklam oferowanych produktów oraz ich wytwórców lub sprzedawców (3). Widoczna pod kątem tablica reklamuje wyrób fabryki zapałek w Mszczonowie, która istniała w latach ok. 1874-1933. W komentarzu możecie zobaczyć zdjęcie wyboru jej etykiet, zaczerpnięte ze „Spisu polskich etykiet-klasyków” Feliksa Kietowicza, wydanego w 1977 r. przez warszawski Klub Filumenistów, zaczerpnięte ze strony Izby Pamięci Ziemi Mszczonowskiej.
W Łodzi nie wystawiała się jednak sama fabryka, a łódzki oddział warszawskiego sklepu z wyrobami tabacznymi i zapałkami W. Muśnickiego, działający przy ul. Piotrkowskiej 69 – i to działający z dużym sukcesem, ponieważ prezentujący swe towary w prywatnym pawilonie.
Trudniej ustalić reklamodawcę tablicy widocznej w tle, zaczynającej się od słowa „Hygie…” – być może był to B. Gładych, wystawiający „tablice poglądowe do wykładu hygieny” i pożywności pokarmów, a także tablice „rozbioru chemicznego”. Na ostatnim planie majaczy latarnia, wisząca na wysięgniku przymocowanym do słupa (9).
Jej forma przypomina rozwiązanie wspomniane w książce „Dziedzictwo. Detale przestrzeni publicznych Łodzi na tle innych miast” Włodzimierza Adamiaka: „Drugim rozwiązaniem [obok latarni na słupach], zastosowanym tylko na północnym odcinku ul. Piotrkowskiej, były duże oprawy, zawieszone na osi ulicy na stalowych przewieszkach, mocowanych do elewacji (8). Są one widoczne w perspektywie ulicy na fotografiach i kartach pocztowych (7) z okresu poprzedzającego I Wojnę Światową”.
Oświetlenie na Wystawie różniło się szczegółami od opisanego, jednak jest ledwie widoczne – stąd pomysł przywołania pocztówki z lat nastych, gdzie samą formę wiszącej latarni widać lepiej. Wracając do bananów – polecam Wam lekturę przewodnika po wystawie, który znajdziecie w zbiorach Biblioteki Wojewódzkiej im. Piłsudskiego.
Można tam przeczytać m.in. o tym, że na wystawie można zakupić: „Kanarskie Banany: Nadzwyczaj pożywny owoc, aromatyczny, bardzo przyjemny w smaku, polecany przez najsłynniejszych lekarzy świata jak również poleca Profesor Miecznikow (dyrektor Past. Instytutu w Paryżu dla dzieci i dorosłych za najpożywniejszy i higieniczny, dzięki swej gróbej skorupce, jest zawsze nawet w czasie epidemji gwarantowany bez bakterji, który powinien być zupełnie żółty, dojrzały do użycia. Sprzedaje i posiada stale na składzie żółte po 10 kop. sztuka, tuzin rub. l .10 tylko firma M. FANTULIS w Łodzi, ul. Piotrkowska nr 109”. Smacznego!